NIE BYŁO KRADZIEŻY, ANI WALENTYNEK
Policjanci wyjaśnili zagadkę zniknięcia auta, do którego doszło w walentynkową noc w Nowym Dworze Gdańskim. Mieszkaniec miasta zgłosił kradzież forda fiesty. Funkcjonariusze ustalili amatora cudzego auta już na drugi dzień. Okazał się nim 21 – letni wnuk właściciela, który za plecami dziadka pojechał na randkę jego samochodem.
Policjanci wyjaśnili zagadkę zniknięcia auta, do którego doszło w walentynkową noc w Nowym Dworze Gdańskim. Mieszkaniec miasta zgłosił kradzież forda fiesty. Funkcjonariusze ustalili amatora cudzego auta już na drugi dzień. Okazał się nim 21 – letni wnuk właściciela, który za plecami dziadka pojechał na randkę jego samochodem.
O tym, że z parkingu zginęło auto poinformował policjantów w środę 73 – letni mieszkaniec Nowego Dworu Gdańskiego.
Według zgłoszenia, w walentynkowy wieczór mężczyzna zaparkował swojego forda fiestę na jednym z osiedlowych parkingów. Na drugi dzień auta już tam nie było. Właściciel był przekonany o tym, że ktoś ukradł jego samochód i o wszystkim poinformował policjantów.
Pracujący przy sprawie śledczy już na drugi dzień rozwiązali tajemnicę zniknięcia auta. Jakże duże było zdziwienie właściciela, gdy dowiedział się, że za całą sprawą stoi jego własny wnuk.
Śledczy ustalili, że w walentynkową noc młodzieniec chcąc spotkaæ się ze swoją dziewczyną - postanowił pojechaæ do niej samochodem dziadka. W tajemnicy przed seniorem - zabrał kluczyki do auta i ruszył nim na randkę. Nie dotarł na spotkanie, bo tuż za Elblągiem na krajowej siódemce wpadł w poślizg i uderzył w przydrożne barierki. Bojąc się konsekwencji – uciekł zostawiając samochód na drodze. Do domu dziadków wrócił PKS- em jeszcze przed świtem i jakby nic się nie wydarzyło – położył się spaæ.
Wczoraj policjanci przesłuchali młodzieńca, który ze skruchą wyznał całą prawdę.
Fikcją okazała się kradzież. Nie doszło też do randki. Rzeczywiste pozostaje jedno –pokolizyjne uszkodzenia auta, które już niedługo wróci do prawowitego właściciela.